piątek, 3 stycznia 2014

Dzień 19. Czas pożegnań i dopowiedzeń

Dzień dziewiętnasty to dla nas bardzo smutny dzień, mimo że właściwie nie wydarzyło się nic specjalnego. Po raz ostatni z sentymentem kłóciłyśmy się z kierowcami marszrutek, by w końcu około godziny pierwszej w nocy wyruszyć w naszą ostatnią gruzińską trasę. Praktycznie cały odcinek z Batumi do Kutaisi przespałyśmy. Prawie cała marszrutka była do naszej dyspozycji (jechało z nami jeszcze w porywach do czterech innych pasażerów), dlatego mogłyśmy układać się do spania w prze najróżniejszych pozycjach. Kiedy dotarłyśmy do lotniska od razu  z powrotem ułożyłyśmy się do spania. Na szczęście kutaiskie lotnisko dysponuje specjalnymi miejscami dla podróżnych czekających całą noc na poranny lot. Jest to jednak jedyne ciekawe rozwiązanie na lotnisku, które obsługuje zaledwie pięć destynacji: Warszawę, Katowice, Kijów, Donieck i Moskwę. Niech żaden turysta nie nastawia się tutaj na zakupy w strefie bezcłowej, gdyż z jakichkolwiek usług gruzińskie lotnisko może zaoferować pasażerom tylko odprawę paszportową.

Cóż jednak robić. Nie udało się pojechać jeszcze po zakupy do Kutaisi, ku wielkiej rozpaczy Małgorżty (seeeer!). Julia odleciała do Doniecka. A my spotkałyśmy jeszcze Kotego i Bekę - naszych gospodarzy z drugiego pobytu w Kutaisi - na lotnisku. Ogromnie żałowałyśmy, że nie wracamy z nimi.

Miałyśmy spoglądać długo na Gruzję, jednak samolot działa na nas obie tak samo - natychmiast zasypiamy. Przed ostatecznym, symbolicznym postawieniem stopy na bezsprzecznie polskiej ziemi czekała na nas kontrola paszportowa, gdzie musiałyśmy walczyć o miejsce z - nomen omen - izraelską wycieczką.

To nie koniec, bo czeka nas jeszcze opracowanie materiału, pisanie tekstów i tłumaczenia. Ale ten wyjazd już minął bezpowrotnie, w związku z czym planujemy kolejny ;).


Wypada jednak podziękować wielu osobom, bez których ten wyjazd nie byłby dla nas taki...no, taki specjalny i wyjątkowy. Właściwie to ciężko powiedzieć, komu chcemu podziękować najpierw, więc kolejność jest losowa.

Pani Dr Urszuli Markowskiej, za to, że wsparła trzy nieznajome, postrzelone i niedoświadczone dziewuchy, i za to, że nadal nas autentycznie wspiera;

Panu Dr. Levanowi Khetaguri, za to, że znalazł studentów gotowym nam pomóc, za to, że przystawał na wszystkie nasze absurdalne techniczne wymagania i że tak entuzjastycznie podszedł do tego wszystkiego;

Tetianie Gomon za nasze logo :);

Mateuszowi Kapelanowi za dyktafon, który uratował nam życie :);

Elene, Tako, Ivie, Giorgiemu, Dżabie, Gudze i wszystkim innym naszym cudownym, gościnnym Gruzinom, którzy pomagali nam jak tylko mogli, którzy okazali się po prostu fantastycznymi ludźmi i przyjaciółmi;

naszym najcierpliwszym na świecie rodzicom, którzy wsparli (również finansowo!) nasz szalony pomysł i trzymali za nas kciuki, pożyczali aparaty i kamerę, martwili się o nas i cieszyli się, gdy wróciłyśmy;

Panu Prof. Tadeuszowi Świętochowskiemu, Panu Prof. Andrzejowi Żbikowskiemu, Panu Dr. Davidowi Kolbaii za opinie wspierające nasz projekt;

Jakubowi z Opera Hostel za ulżenie naszym wydatkom, co pomogło nam dotrwać bez głodówki do końca;), i gotowość do pomocy, gdy byłyśmy w opałach;

Kotemu i Bece, którzy przyjęli nas bardzo serdecznie i bezinteresownie pomogli nam w wielu sprawach (Bece również za przetłumaczenie listu miłosnego od niejakiego Laszy;));

Dali, za pokazanie nam, czym jest prawdziwie gruzińska gościnność, no i za jej cudowne śniadania, obiady i kolacje!;

Onurowi (mimo wszystko) za dach nad głową w Batumi;

Asii, Julii i Małgorżcie za śmieszne wpisy na blogu i za to, że wytrzymały ze sobą, nadal się przyjaźnią i nawet mogą ze sobą rozmawiać i patrzeć na siebie;

I wszystkim tym, których spotkałyśmy na naszym szlaku: wszystkim przemiłym ludziom, którzy nas podwozili, karmili, udzielali nam wywiadów, załatwiali wywiady z innymi, pożyczali sprzęt, darowali materiały, kserowali, drukowali, dzwonili w naszej sprawie, wspierali, czytali nasz blog, pisali, że tęsknią i dzięki którym mogłyśmy docenić nasz wyjazd w sprawach zwyczajnie ludzkich, nie tylko naukowych, nasycić się pięknem Gruzji i dzięki którym wiedziałyśmy, że choć z żalem wyjeżdżamy z Gruzji, to w Polsce czekają na nas przyjaciele (i osoby, którym powinnyśmy oddać sprzęt;));

I wszystkim tym Lejlom z Kutaisi, nachalnym marszrutkarzom, niemiłym panom z Batumi i innych niefajnym osobom, które stanowiły wspaniały kontrast dla tych miłych osób, które bardziej teraz doceniamy, oraz za to, że mamy o czym opowiadać (mimo strat materialnych);

- tym wszystkim ludziom bardzo, ale to bardzo dziękujemy - ponieważ pozwoliliście nam nie tylko przeprowadzić ciekawe badania, zwiedzić przepiękny kraj i poznać tylu świetnych ludzi - ale i podarowaliście nam bezcenne wspomnienia. Którymi, oczywiście, bardzo chętnie się podzielimy na wystawach, pokazach i konferencji ;)))

Jeszcze raz bardzo dziękujemy, a Gruzji nie mówimy "żegnaj", tylko - "do widzenia"! :))

Asia, Julia, Małgosia